Miejska Wyższa Szkoła dla Dziewcząt
Do ostatniej wojny w mieście istniała również Miejska Wyższa Szkoła dla Dziewcząt ( Stadtische Hohere Madchenschule). Początkowo mieściła się w budynku, który był zamieszkiwany przez pracowników miejskiego magistratu. Zapewne kłuł w oczy niespodziewaną architekturą. Ze względu na swoje gabaryty już w 1899 roku został wykorzystany na potrzeby wspomnianej szkoły dla dziewcząt ( obecnie kamienica przy ul. 3 Maja). Szkołę przeniesiono w 1920 roku na teren po wykupionej przez miasto spalonej cukrowni ( obecnie przy ulicy Mickiewicza).
W środę po południu nie można było chodzić do szkoły.
Przez trzy lata dziewczynki i chłopcy chodzili do przedszkola Realschule (rodzaj szkoły średniej) , a potem dziewczęta szły do „Wyższej szkoły dla dziewcząt”. Budynek, w którym mieściła się szkoła, był w pobliżu wieży ciśnień. Było tam trochę chłodniej niż w szkole średniej. W upalne dni częściej spoglądaliśmy na termometr, czy aby nie moglibyśmy dostać wolnego z powodu upałów. Naszą rektorką była panna Warkentin, ale wciąż był dyrektor Rump, który musiał zezwolić na wolne. Nasze dzienniki klasowe zawsze musiały mu być przedkładane. Biada, jeśli ktoś źle się zachowywał - zostawał zapisany w dzienniku i na świadectwie nie było już piątki z zachowania. Od czwartego roku mieliśmy francuski, a w siódmym dochodził angielski. Mieliśmy każdego dnia pięć lekcji, może sześć w wyższych klasach. W każdą sobotę i dwa razy w tygodniu po południu mieliśmy lekcje gimnastyki na sali gimnastycznej i dwa razy prace ręczne. O tym, że w środę po południu nie wolno było chodzić do szkoły, zdecydował już stary Fritz (Fryderyk Wielki – król Prus) i to było dawno temu. ( wspomnienia Marie Heidelbrecht)
Nauczyciel Knoop nazywany był "Mopsem"
Oprócz szkoły realnej (średniej) i szkoły dziewczęcej Tiegenhof miał także ludową szkołę podstawową (Volksschule). Jej uczniowie nie musieli płacić żadnych opłat szkolnych. Mój tata płacił za mnie opłaty szkolne od pierwszego do ostatniego dnia, także za wszystkie książki i zeszyty. Mieliśmy regularnie lekcje śpiewu. W trzeciej klasie naszym nauczycielem był pan Knoop, który miał ulubioną piosenkę, którą często śpiewał: „Kiedy nasz mops był mopsikiem, mógł być zabawny, teraz warczy i na dodatek szczeka”. Tak też nazywali go potajemnie duzi chłopcy - „Mops”. Nauczyciel Bohl w szkole dla dziewcząt często śpiewał: „Warkocz, który wisi mu z tyłu, skręca w prawo, skręca w lewo, warkocz wisi mu z tyłu.” Ten stary nauczyciel był u nas, uczennic, bardzo popularny, ponieważ w dniu swoich urodzin zapraszał nas całymi klasami (2 roczniki były zawsze razem) do swojego mieszkania na ciasto i czekoladę. Nasza rektorka była bardzo surowa. Kiedy spotkaliśmy ją na ulicy, zawsze musieliśmy głęboko się kłaniać.( wspomnienia Marie Heidelbrecht)
Tragedia na poddaszu kamienicy
W 2010 roku w kamienicy doszło do zabójstwa.
Zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem postawiła jednemu z mieszkańców strawionej pożarem kamienicy przy ul. 3 Maja w Nowym Dworze Gd. malborska prokuratura. Mężczyzna został aresztowany i skazany . Przypomnijmy, już po ugaszeniu ognia w zgliszczach mieszkania znaleziono niemal całkowicie spalone zwłoki. Mężczyzna mieszkał w tym lokalu razem z żoną i dziećmi. Relację z wydarzenia można przeczytać TUTAJ oraz TUTAJ
Kto musi dopłacić do podatków?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?