O ile o włoskim Neapolu mówi się najczęściej w kontekście śmierci ("Zobaczyć Neapol i umrzeć"), to Krynica Morska funkcjonuje w świadomości powszechnej, jako synonim miejsca do którego przybywszy raz, chce się wciąż powracać.
Jest coś w tutejszym powietrzu, klimacie, aurze, co zachęca (tak, właśnie delikatnie zachęca, a nie brutalnie zmusza) do powtórnych odwiedzin, a potem jeszcze następnych i następnych...
Dla wielu, tak jak dla piszącego te słowa, motywem powrotu jest także pamięć. Pamięć o miejscowości sprzed lat. Powracając do Krynicy Morskiej wkraczamy w krainę dzieciństwa, młodości, niezależnie od tego kiedy ją przeżywaliśmy.
Przekraczając granice miasta (znacznie w ostatnich latach poszerzone) wspominamy drogę z bali, która witała nas niegdyś u jego opłotków. Spacerując ulicami myślimy o jednej z najstarszych krynickich kawiarni "Meduzie", która serwowała różnokolorowe lody, a z napojów (myślę oczywiście o najmłodszych) "Owoc w płynie" i słynną w latach 60., a produkowaną w Kołobrzegu, wodę mineralną "Perła Bałtyku".
Wychodząc z "Meduzy" mijaliśmy kiosk z wyrobami "Cepelii" i kierowaliśmy się, po schodkach, do smażalni ryb, przed którą zawsze stały kilkudziesięciometrowe kolejki. W pobliżu, po drugiej stronie jezdni, znajdowała się niegdyś mała księgarenka (do dzisiaj mam w bibliotece kupione tu książki), za którą cieszył oczy park kuracyjny.
Idąc przez park kamiennymi schodami w górę wchodziliśmy do lasku, w którym w latach 60. i 70. królowała kawiarenka "Maleńka". W położonej w pobliżu ekskluzywnej (jak na owe czasy) restauracji można było konsumować posiłek rozsiadając się na meblach pochodzących, tak się przynajmniej mówiło, z "Batorego".
Wchodząc głębiej w lasek, po jego lewej stronie, znajdował się ośrodek wczasowy elbląskiej Spółdzielni im. Feliksa Dzierżyńskiego. Ośrodek był szumną nazwą, faktycznie było to kilkanaście małych budek z nieco grubszej dykty, w których spędzało się dwutygodniowe wakacje. Ośrodek zapewniał także rozrywkę kulturalną. Służył jej telewizor umieszczony w zamykanej na noc skrzynce, a znajdujący się na placyku otoczonym przez domki.
Skoro już o telewizji mowa. Pierwszy kolorowy odbuirnik zagościł w Krynicy Morskiej w ośrodku wczasowym "Górnik". Z tej okazji, choć prawo wstępu do świetlicy mieli tylko wczasowicze ze Śląska, do "Górnika" przybyło dosłownie pół Krynicy.
Byli wśród nich także wczasowicze wypoczywający w ośrodku wypoczynkowym Zakładów Piwowarskich w Elblągu. Obiekt ten był na przełomie lat 60. i 70. najbardziej luksusowym ośrodkiem w nadmorskim kurorcie. Każda z wypoczywających rodzin otrzymywała tu dwupokojowy apartament z umywalką. O tym jak pojęcie luksusu zmieniło się przez lata świadczy fakt, że choć we wszystkich "apartamentach" można było umyć ręce, to w celu załatwienia innych potrzeb trzeba było udać się do jednej z dwóch toalet, znajdujących się sprawiedliwie na każdej z kondygnacji.
Było to z pewnością nieco uciążliwe, ale za to sprzyjało nawiązywaniu kontaktów interpersonalnych. Celowi temu służyły także, powszechnie już wówczas obśmiewane, wieczorki zapoznawcze i pożegnalne, na których "poznawało się" kolegów i koleżanki z pracy.
To co wówczas budziło śmiech i drwiny, dzisiaj wspomina się z nostalgią.
Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?