Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Głębokie podcięcia drzew w Sztutowie. Czytelnik alarmuje, wójt tłumaczy.

Patryk Philipp
Patryk Philipp
Z niepokojącą uwagą zwrócił się do nas Czytelnik, który od wielu lat co roku wakacje spędza na sztutowskich plażach. W tym roku jego uwagę przykuły drzewa przy Szkole Podstawowej w Sztutowie: ,,Z zielonych i rozłożystych koron pozostały jedynie topornie przycięte kikuty”. Wójt tłumaczy konieczność tych działań.

Dzika natura i ogólnie pojęta przyroda to jeden z głównych atutów turystycznych miejscowości na Mierzei Wiślanej. Z takiego założenia wychodzi również mieszkaniec Trójmiasta i zarazem stały bywalec gminy Sztutowo.

- Bardzo często bywam w Sztutowie. Nieopodal miejscowej szkoły rosną przepiękne drzewa, które ktoś w ostatnim czasie (początek lipca) paskudnie, topornie przyciął czy może wręcz nawet ogolił. Z pięknych koron pozostały same kikuty. Jako że kocham tutejszą przyrodę, był to dla mnie ogromny cios. To teren Natura 2000, stwierdziłem, że muszę jakoś zareagować, żeby mieć czyste sumienie. W końcu te drzewa odrastać będą przez lata.

- przedstawiał problem Czytelnik.

Rzeczywiście kilka z drzew znajdujących się w centrum miejscowości zostało znacznie przyciętych. O powody tej decyzji zapytaliśmy wójta.

- Wszystkie drzewa w Sztutowie, zarówno te przy urzędzie gminy, jak i szkole podstawowej, przycięte zostały ze względów bezpieczeństwa i pielęgnacyjnych. Nasze drzewa czy też ogólnie nasza zieleń od lat nie była regulowana i tym samym stwarzała niebezpieczeństwo dla mieszkańców i turystów

- tłumaczy wójt Robert Zieliński. - Gmina wydała kilkanaście tysięcy złotych na pielęgnację i podcięcia. Wiele z drzew miało suche gałęzie i odnogi. Przy pierwszym mocniejszym wietrze spadały na samochody i nie daj boże, na ludzi.

Wójt wskazuje również, że nie była to decyzja motywowana podejmowana wyłącznie przez władze samorządowe. Głównym motorem miały być prośby mieszkańców. - Faktem jest, że drzewa zostały podcięte przede wszystkim na prośbę naszych mieszkańców. To nie jest widzimisię wójta czy pracowników urzędu - zaznacza wójt.

- Tak głębokie podcięcia, które w ciągu pierwszych tygodni być może rzeczywiście nadają im toporny wygląd, były konieczne by w przyszłości móc nad naszą zielenią panować, regulować ją i pomóc jej rozwijać się dalej w bezpieczny dla wszystkich nas sposób.

Miejscowy włodarz zaznacza, że zieleń mimo pozorów regeneruje się dość szybko.

- Jestem pewien, że gdyby pan zgłaszający problem dał im jeszcze kilka tygodni, to przekonałby się, że drzewa potrafią się błyskawicznie regenerować. Już kilka tygodni po ich przycięciu obserwowaliśmy jak odradzają się zielone pąki. Sytuacja wyglądałaby inaczej, gdyby drzewa znajdowały się na prywatnych posesjach. W przestrzeni publicznej to jednak my za nie odpowiadamy. W tej sytuacji nie ma znaczenia czy ktoś ma ubezpieczenie, gdy w wyniku wypadku może stać się ludzka krzywda.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowydworgdanski.naszemiasto.pl Nasze Miasto